W moim domu desery nie były popularne. Najczęściej przygotowywałyśmy z mamą ciasta. Stosunek do tych słodkości zmienił się wraz z rozpoczęciem przygody z blogowaniem.
Po tym pierwszym przygotowaniu tiramisu, bananów z jogurtem i kwaśnym musem czy panna cotty odkryłam, że desery są niesamowite i nie wolno ich lekceważyć.
Marzyłam o musie czekoladowym od bardzo dawna. Mój apetyt wzrósł po tym jak koleżanka, która spędzała Erasmusa we Francji przyznała, że był to jej ulubiony smakołyk! Przepisów na ten francuski deser jest bez liku, różnią się składnikami i sposobem przygotowania, można od tego wszystkiego dostać zawrotu głowy. Postanowiłam wykorzystać propozycję z bloga Feed-me-better z kilku powodów.
- Po pierwsze przepis wydawał się najmniej skomplikowany i zawierał najmniejszą liczbę składników
- Po drugie zdjęcie musu było tak apetyczne, że chciałam ugryźć monitor
Mus smakował obłędnie! Piankowa konsystencja i intensywnie czekoladowy smak to strzał w dziesiątkę. Wcale nie dziwię się, że Francuzi się nim zajadają, bo moje serce również skradł. Myślę, że doskonale smakowałby z nutą chilli lub skórką pomarańczową.
Dziś proponuję Wam najbardziej klasyczną wersję, wyłącznie z gorzką czekoladą. Udekorowałam go wiórkami gorzkiej czekolady, ale świetnie nadawałby się kleks z bitej śmietany.
Składniki (4 porcje):
1 tabliczka gorzkiej czekolady
3 jajka z uprawy ekologicznej (lub z zaufanego źródła)
1 łyżka masła
1 łyżka cukru pudru
szczypta soli
Przygotowanie:
Czekoladę z masłem rozpuścić w kąpieli wodnej i przestudzić. Jajka sparzyć i oddzielić żółtka od białek. Żółtka dodawać pojedynczo do czekolady i miksować po 1 min. Następnie do białek dodać szczyptę soli i upić na gęstą pianę, na koniec dodać cukier puder. Pianę wymieszać dokładnie z czekoladą i przełożyć do pucharków, szklanek lub kieliszków do Martini. Schłodzić w lodówce i podawać.
Pamiętajcie, czekolada to silny afrodyzjak, więc jeśli spóźnioną kolację walentynkową macie dopiero przed sobą, polecam wykorzystać przepis ^^
Widzieliście już BURBONA? To nowy członek mojej rodziny. Jest śliczny, słodki i pulchny!
Jeden z moich ulubionych deserów :)
OdpowiedzUsuńJaki fajny psiunio! Słodziak!
Wcale Ci się nie dziwię, jest doskonały. A Burbon jest najukochańszym psiakiem na świecie. Bardzo za nim tęsknię!
Usuńwygląda bardzo smaczne:) fajny kociak:)
OdpowiedzUsuńOj Justyna! Burbon by się pogniewał na całe życie, bo jest najprawdziwszym i najgroźniejszym PSEM na całym podwórku!
UsuńMmm, pyszności!
OdpowiedzUsuńA Burbon jest przerozkoszny! Uwielbiam szczeniaczki :)
Ja też, jestem nawet fanką profili typu "szczeniaczki", "pieseczki" itp. Dzienna porcja małych psiaków musi być dostarczona!
UsuńJeśli czekoladowy to musi być pyszny, nie ma przecież innej opcji ;DD
OdpowiedzUsuńWłaśnie zjadłem. Przepyszny!
OdpowiedzUsuńMasz ze mną za dobrze!
UsuńJak dla mnie świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń