Erasmus to słowo, które elektryzuje większość studentów. Ciężko przejść obojętnie obok tego programu. Wiele osób marzy o nim i od początku studiów planuje, gdzie pojedzie. W tym roku akademickim szczególnie dużo moich znajomych rozjechało się po całej Europie. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym nie zapytała ich o to, co dobrego jedzą w swoich krajach:)
Czechy
Marek, mój kolega, który najbardziej na świecie lubi rapsy i Barcelonę (nie wiem, w jakiej kolejności), pojechał na praktykę erasmusowską do Pragi, miasta, które zdążył już wcześniej poznać jak własną kieszeń. Robi tam w tej chwili internety, więc jeżeli chcecie zobaczyć, jak sobie radzi, to sprawdźcie GRN na Facebooku. Po ciężkiej i nużącej pracy Marek udaje się do prawdziwej czeskiej gospody, gdzie jada takie dania, jak vepřová pečeně na česneku, špenát a bramborový knedlík (pieczeń wieprzowa z knedlikami, czosnkiem i szpinakiem). Świetnie wygląda też segedínský guláš s houskovým knedlíkem (gulasz szegedyński, na blogu znajdziecie na niego przepis) i kachna po „Staročesku“, czyli kaczka po staroczesku w kawałkach z knedlikami, wymieszana z kapustą z grzybami i prażoną cebulką. Swoją drogą, zupełnie się nie dziwię, że Czesi wypijają tyle piwa, skoro mają taką kuchnię:) Ciekawe, czy Marek też tak się ratuje...?
Włochy
Gosia wybrała trochę inny kierunek niż Marek, ponieważ postanowiła przenieść się na pół roku do słonecznej Italii. Przesłała mi piękne zdjęcie penne z owocami morza, fusilli z pomidorami, a także pizzy, którą miała przyjemność zajadać się w San Marino.
Szwecja
Paulina chciała trochę zmienić klimat, więc wybrała Szwecję. Jak widać na zdjęciach, bardzo smakowały jej tam renifery, więc jeżeli nie dostaniecie prezentu na Mikołaja, to wiecie, kto zjadł Rudolfa. Na pierwszym jest właśnie burger z renifera, na drugim tatar z renifera (jeszcze ciepły), a na trzecim cynamonowe bułeczki.
Austria
Magda wybrała się do pięknego Wiednia. Jak mawia jeden z moich wykładowców "Wien tut gut". I ja mu wierzę patrząc na te bajeczne słodkości. Na pierwszym zdjęciu Cafe Central, potem Cafe Denel i Hotel Sacher ze słynnym Sachertorte (na zdjęciu największy, kosztujący 41 Euro). Na ostatnim zdjęciu mamy Altstadt Teller, czyli dla równowagi dwa sznycle. Jeden w panierce z bułki tartej podany z ryżem, a drugi podany w sosie z cebulką, podpiekanymi ziemniaczkami. Podobno pycha.
Mołdawia
Wojtek wybrał sobie nieszablonową destynację, prawdziwie hipsterską:) Spędził cały semestr w Mołdawii i wrócił zachwycony. Na pierwszym zdjęciu jest bardzo charakterystyczne dla tego kraju danie, czyli mamałyga z mięsem tocana. Do tego w miseczkach podaje się śmietanę i bryndzę. Na drugim blin, czyli wielki naleśnik, podawany na słodko lub słono. Kolejne zdjęcie to podobno idealna przekąska do piwa, czyli sardynki, które są smażone w całości i w całości zjadane:) A na ostatnim sam Wojtek zajada. Patrzcie jaki szczęśliwy, musi mu smakować.
Chiny
A teraz mały bonus: moja współlokatorka Klaudia wyjechała w tamtym roku do Chin. Ona również chciała podzielić się z Wami kilkoma potrawami typowymi dla tego kraju. Pierwsza z nich to nudle z wołowiną i warzywami (牛肉青菜面), jej ulubiona potrawa.
Kolejna to jiaozi (饺子), rodzaj chińskich pierożków podawany z sosem sojowym i ostrym, a czasami także z zupą.
Następne dwie potrawy są według Klaudii "bardzo znane, bardzo pyszne i bardzo tłuste". Nazywają się yuxiangrousi (鱼香肉丝) i yuxiangqiezi (鱼香茄子). Yuxiang to nazwa przypraw, dosłownie oznacza to "rybi zapach/smak", ale mało ma to wspólnego z rybą. Rousi to paski mięsa, a qiezi oznacza bakłażana.
Okej, to gdzie Wy jedziecie?