czwartek, 30 października 2014

Banany z pianą z mleka kokosowego, orzechami włoskimi i dżemem z czarnej porzeczki


Cześć!

Dziś mam dla Was przepis na sycące i lekkie jak piórko śniadanie. W moim dorosłym życiu mam coraz mniej czasu na śniadanie, a każdą minutę w łóżku rano bardzo sobie cenię. Coraz rzadziej w ciągu tygodnia przygotowuję placuszki, a częściej jem tosty lub owsiankę, bo są najszybsze. Banany z mlekiem kokosowym są równie ekspresowe, wymagają jedynie 3-4 minut na ubicie pianki. Po 5 minutach możemy się cieszyć pysznym, wartościowym posiłkiem, który nasyci na długi czas. Orzechy włoskie, jeśli wolimy możemy zastąpić migdałami lub nerkowcami - ważne by ich nie pomijać, są dobrym źródłem tłuszczów i białka. Taki posiłek ma wszystko, czego potrzebuje z rana organizm: węglowodanową dawkę energii, białko i zdrowe tłuszcze. Czego chcieć więcej?


piątek, 10 października 2014

Przepalanka - najlepsza nalewka karmelowa! (18+)



Dzień dobry!
Dziś wpis, jakiego jeszcze nie było! Będziemy robić nalewkę na spirytusie, więc jeżeli nie macie skończonych osiemnastu lat, to niestety nie możecie czytać tego posta:)

wtorek, 7 października 2014

Spring rollsy z orzechami ziemnymi (orzechowe spring rollsy)


Cześć! Pora przed 15 w pracy to dla mnie zawsze kryzys energetyczny. Nie jestem w stanie absolutnie nic wykrzesać ze swojego zmęczonego mózgu, powieki kleją mi się, a głowa opada na ramię. Na szczęście około 15 przypada też czas na posiłek, który najczęściej jest tym przed treningowym i dzięki niemu zyskuję energię i chęć do życia. Najczęściej o tej godzinie sięgam po badana i jogurt lub ser biały z pomidorem, czasem kawałek papryki i mozzarelli. Są to posiłki, w których znajdują się warzywa i białko, które nie obciążają mnie, ale dają powera. Dziś postanowiłam nieco zaszaleć i przygotować coś odrobinę bardziej pracochłonnego.

niedziela, 5 października 2014

Śniadanie w Restauracji Ziemiańskiej



Cześć!

Wiecie czego najbardziej nie lubię w ciągu tygodnia? Tego, że muszę się ciągle śpieszyć. Wstawać zaraz po budziku, jeść ekspresowe śniadanie, robić turbo minimalistyczny makijaż i biec na autobus, bo znów przez ciepłą kołdrę i drzemkę uciekły mi cenne poranne minuty.  Ale w weekend, jestem jak król! Celebruję, siedzę przy stole długo i rozkoszuję się pysznym pierwszym posiłkiem! Tak też było w ostatnią niedzielę! Odwiedziłam Restaurację Ziemiańską na Kazimierzu i cieszyłam się błogą wolnością.

Gdzie to jest?

Restauracja znajduje się na ulicy Izaaka 7, w samym sercu dawnej dzielnicy żydowskiej. To moja ulubiona stara cześć Krakowa. Rzadko bywam tam w z samego rana, a bardzo przyjemnie podgląda się typowy, niedzielny ruch na placu targowym, stoły zapełnione po brzegi starociami i stragany z dojrzałymi owocami. Poza Placem Nowym, na Kazimierzu o 10 panuje raczej senna atmosfera. Pod Restaurację Ziemiańską mało kto się zapuszcza.



Jak tam jest?

Ziemiańska ma piękny, duży ogródek pośród drzew. Między grubymi pniami znajdują się stoliki. Wszędzie porozwieszane są kolorowe lampiony (muszą pięknie wyglądać w nocy). Przy wejściu na ogródek stoi duży grill. Mimo, że wrześniowa niedziele była dość chłodna (odczułam to bardzo mocno, bo zapomniałam skarpetek), postanowiliśmy zjeść śniadanie właśnie na zewnątrz (nie na polu, o nie!). W środku byłam tylko przez sekundę, bar i stoliki prezentują się raczej elegancko. Spodobały mi się obrazy z sarenkami. Lubię sarenki.






Co jest w menu?

Na stronie reklamują się jako kuchnia polska dwudziestolecia międzywojennego. Do wyboru kilka przystawek, kilka zup i sałatek, pokaźna lista drugich dań oraz specjalne śniadaniowe menu z 5 pozycjami. Najbardziej zaciekawiły mnie zupa krem z białych warzyw i Cappuccino borowikowe! Drugie dania też prezentują się znakomicie, ryby, mięsa, placki ziemniaczane. Ceny wahają się od 13 zł za zupę do około 60 za steka.





Śniadanie

Jest serwowane codziennie od 9 do 12. W menu znajduje się 5 propozycji, w cenie każdego śniadania jest kawa lub herbata (12 - 16 zł). Na śniadanie wybrałam się z T i koleżanką Sylwią dlatego mogliśmy spróbować 3 różnych dań. Nie ukrywam, że największą ochotę miałam na angielskie śniadanie, bo po sobotniej nocy w brzuchu burczało mi bardzo głośno, ale T mnie ubiegł.
Żeby moc zrobić ładne zdjęcia (bloger wie co to poświęcenie) zamówiłam tosty z masłem orzechowym i bananem, oraz serkiem, ciasta owsiane, dżem żurawinowy i obowiązkowo białą kawę. Bardzo fotogeniczne i smaczne śniadanie, chociaż grzanki moim zdaniem trochę za mało wypieczone.




Typowe angielskie śniadanie T, fasolka w pomidorowym sosie, podsmażona biała i dość tłusta kiełbasa, pomidory na ciepło, pieczarki i 2 idealnie wysmażone sadzone (płynne żółtko).




W śniadaniu Sylwii nie mogło zabraknąć jej ulubionego składnika, czyli smażonego boczku! Narzekała, że jest go za mało, chociaż moim zdaniem jego braki rekompensował pyszny pleśniowy ser. Ja dodałabym do całości więcej warzyw, np. pomidorów.



Crème brûlée

Na koniec mimo pełnych brzuchów zdecydowaliśmy się zamówić dodatkowy deser: czekoladowy Crème brûlée.  Był tak doskonały, że na samo wspomnienie cieknie mi ślinka. Delikatna konsystencja i intensywny czekoladowy smak, do tego krucha i chrupiąca skorupka z cukru i kwaskowy syrop na dole kokilki. Nie pamiętam czy jadłam kiedyś lepszy deser! Oczy zaczynają mi się robić szkliste na wspomnienie tego smaku!




Podsumowując, śniadanie w Ziemiańskiej w bardzo dobrej cenie i smaczne. Pokaźne i ciekawe menu zachęca do kolejnej wizyty. Na ten wspaniały deser przyjdę jeszcze na pewno.
Jeśli będziecie w okolicy, warto zajrzeć!




Strona: http://ziemianska.pl/
Facebook: https://www.facebook.com/ziemianskakrakow?fref=ts
Instagram: http://instagram.com/ziemianska_rest_official?modal=true


niedziela, 28 września 2014

Szwajcarskie inspiracje VICTORINOX - Papet vaudois


Cześć!

Dziś mam dla Was przepis na pyszną zapiekankę inspirowaną kuchnią Szwajcarii. Dzięki akcji Victorinox poczytałam na temat tego ciekawego kraju i jego bardzo różnorodnej kuchni, w której można odnaleźć wpływy francuskie, niemieckie i włoskie. Nie brakuje w niej aromatycznych serów, dojrzewających kiełbas, ale też ziemniaków, cebuli i czosnku. 

Zdecydowałam  się przygotować prostą, chłopską zapiekankę z białą kiełbasą, ziemniakami i porami, która może uratować, gdy brak pomysłu na obiad lub gdy po prostu nie mamy ochoty spędzać dużo dużo czasu w kuchni. Porcją z podanych składników spokojnie najedzą się 4 osoby. Ostrzegam, że nie jest to super lekkie i dietetyczne danie, lepiej odmówić po nim deseru i wybrać się na 30 minutowy spacer. Zapiekanka nie należy też do najbardziej fotogenicznych, ale jest naprawdę pyszna i warto raz na jakiś czas pozwolić sobie na takie szaleństwo! Takie rustykalne jedzenie ma swój wyjątkowy urok. 

Składniki:

1 kg ziemniaków
1 duży por
2 łyżki masła
2 łyżki oliwy z oliwek
10 dag sera wędzonego (np. oscypka)
8 cienkich, białych kiełbasek (400 g)
150 ml śmietany 12%
1 pęczek pietruszki
sól, świeżo mielony pieprz
szczypta gałki muszkatołowej
szczypta słodkiej papryki w proszku


Przygotowanie:


Obrane ziemniaki pokroić na kawałki i ugotować w osolonej wodzie.
Pora dokładnie umyć, odciąć zieloną część i pokroić na plastry.
Na patelni rozpuścić masło, dodać oliwę i pora i podsmażać, aż por zrobi się miękki i szklisty. Na koniec odrobinę posolić i popieprzyć. 
Ser zetrzeć na tarce i wymieszać ze śmietaną. Dodać drobno posiekaną pietruszkę, szczyptę gałki i dużo świeżo mielonego pieprzu. 
Ugotowane ziemniaki wymieszać z podsmażonym porem i masą śmietanową. Przełożyć do formy wysmarowanej oliwą lub wyłożonej papierem do pieczenia. Na wierzchu ułożyć kiełbaski, posypać odrobiną papryki w proszku i skropić kilkoma kroplami oliwy z oliwek. 
Piec około 30 min w piekarniku nagrzanym do 160. 

Smacznego!

A oto powód mojego zainteresowania Szwajcarią, czyli mały i bardzo ostry nożyk! Idealny do warzyw i kanapek!



Przepis dodaję do akcji VICTORINOX 
Szwajcarskie inspiracje

środa, 24 września 2014

Streat Slow Food w Krakowie


Cześć!
Już dawno na blogu nie zagościła żadna nowa relacja z miejsca, w którym można dobrze zjeść w Krakowie, pora to zmienić.W ostatnim okresie odwiedziłam dwa zupełnie nowe miejsca. Jedno okazało się niewypałem, drugie nie zawiodło pokładanych w nim nadziei.

wtorek, 9 września 2014

Sierpień. Wszystko, byleby nie pisać pracy magisterskiej


Jak w tytule! Post o tym co działo się u mnie przez ostatni miesiąc.


Piję najlepsze frappe w Hola Lola w Rzeszowie



Obiad w domu zawsze na propsie


Wesoła Kawka w Kielcach


Śliwkowe najlepsze


Ale Briche w Krakowie. Nie polecam!


Romantyczna kolacja.,..


.... ze śniadaniem


Nie ma lepszego miejsca na wieczór panieński niż Sopot


Domowa wiśniówka


Party girl


W Krakowie jest mnóstwo magicznych miejsc



Street slow food love love





Weekend w Krakowie


Akcesoria do weselnej fotobudki


Buty do których wleciało szczęście


Yummy


Tomek mnie rozpieszcza!


I to bardzo!


Na meczu Iran-Francja bardzo mi się podobało


Nawet trochę przełamałam autyzm społeczny


Później było już tylko lepiej



Kraków ma przede mną ciągle tajemnice

środa, 3 września 2014

Pasztet z czerwonej soczewicy



Cześć! Nie mam pojęcia dlaczego tak szybko zrobiła się jesień. Czuję się ciągle nienasycona sukienkami, owocami i dużą ilością słońca! Równolegle z pogorszeniem pogody przyszła mi ochota na cięższe i bardziej sycące dania. Na stałe do repertuaru wejdzie soczewica, cieciorka i fasola, częściej będę sięgać też po zupy. Jeśli zupy to oczywiście rosół, który dla większości jest najlepszą i niezastąpioną bazą (nie używam kostek). Ale co zrobić z dużą ilością warzyw z dużej ilości rosołu? Wyrzucać ich szkoda, ale często brakuje na nie pomysłu. Pomocna Paulina przychodzi dziś z dobrą radą! Ugotowane warzywa najlepiej wykorzystać do wegetariańskiego pasztetu z soczewicy! Sycący, pikantny, z dużą ilością aromatycznych przypraw może spokojnie zastąpić standardowe uczniowskie połączenie na drugie śniadanie: szynka+ser. Świetnie się rozsmarowuje i jest tani jak barszcz! A dodatkowo nic się nie marnuje^^ Przepis podpatrzyłam u Natalii z Poezji Smaku.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Zapiekanka makaronowa z sosem ze świeżych pomidorów, kurczakiem i mozzarellą


Cześć!
W sierpniu opublikowałam tylko jeden wpis. To pierwszy taki miesiąc od założenia bloga. Ciesze się z tej przerwy, bo czuję, że była mi bardzo potrzebna. Z przyjemnością wrócę do szukania przepisów i gotowania czegoś nowego. Krysy twórczy uważam za zażegnany i wiem, że bez bloga byłoby mi bardzo smutno.

Zapiekanka makaronowa to drugie nowe danie ugotowane w moim nowym mieszkaniu. Wyszła bardzo smaczna, dlatego uważam ją za dobrą wróżbę. Mam nadzieję, ze wszystkie nowe przepisy przez najbliższe 10 miesięcy będą tak smaczne jak ten. Zawiera świeże pomidory, najwspanialsze o tej porze roku i cukinię, której pod dostatkiem mam przez całe lato. Śmietana sprawia, że sos jest kremowy, a mozzarella wszystko ładnie skleja. Makaron razowy, twardszy niż jasny, moim zdaniem świetnie do niej pasuje. 

czwartek, 7 sierpnia 2014

Café da manhã w wersji brazylijskiej czyli co jedzą w Brazylii na śniadanie. Gościnny wpis Magdy

FOT. M. Kurdziel.

Ciężko przypomnieć sobie jak smakuje świeży croissant kupiony w jednej z boulongerie w mojej ulubionej piętnastej dzielnicy Paryża. Ciężko również przypomnieć sobie aromat prawdziwego włoskiego cappuccino. Teraz jestem w kraju, w którym nie jest łatwo zdobyć coś lekkostrawnego na śniadanie, cafezinho pije się z dużą ilością cukru i oczywiście bez mleka, a proponowany ‘pão frances’, czyli chleb francuski wcale nie jest chlebem, co więcej nie ma nic wspólnego z Francją – ot taka ciekawostka. Zapraszam na prawdziwie brazylijskie śniadanie, prosto do Rio de Janeiro.

Fot. M. Kurdziel.

Zacznijmy od trzech złotych zasad panujących w Brazylii, jemy dużo, tłusto i słono – tak, na śniadanie też. Ciężki bywa żywot wszystkich wegetarian w Brazylii, która wydaje się być prawdziwym rajem na ziemi dla wszystkich mięsożerców. Tutaj, po raz pierwszy spróbowałam frytek z kawałkami mięsa i roztopionym serem na wierzchu. Można wybrać podstawową opcję ‘batata frita’ lub tą, która mnie zaciekawiła czyli ‘ batata frita com tudo’ (tudo, czyli wszystko). Tajemnicze „wszystko” okazało się być mięsem i serem. Tak rzeczywiście jest w Brazylii. Na śniadanie mamy przekąski z mięsem lub serem, w innym wypadku wchodzi w grę opcja mięso+ser. Wiele razy pytałam znajomych Cariocas (tak nazywa się osoby urodzone w mieście Rio de Janeiro) jakie jest typowe śniadanie u nich w domu. Po dłuższym zastanowieniu opowiadali coś o kanapkach z serem żółtym, czy szynką, ale mieszkając z Brazylijczykiem jeszcze nigdy nie widziałam go przygotowującego ‘kanapkę’. Podejrzane.

PAO DE QUEIJO
Pao de queijo lub chipa, to nic innego jak serowy chlebek, który możemy zakupić w najbliższej piekarni (tzw. paderia) za niecałe 3 BRL. Chlebek można zrobić samemu w domu, jeśli posiada się piekarnik, wystarczy kupić gotowe ciasto, wymieszać z wodą i zacząć toczyć małe kuleczki (od 2 do 7 cm). Istnieje też opcja pójścia do Casa de Pao de Queijo ( Dom Pao de Queijo) a tam zapominamy o liczeniu kalorii, dietach i innych przykrych sprawach. W tym miejscy można zamówić pao de queijo ze specjalnym smakiem sera: requeijão, requeijão com azeitona, cheddar, doce de leite, polenguinho. Jeżeli kiedykolwiek traficie do brazylijskiej Casa de Pao de Queijo gorąco polecam pierwszą opcję – requeijao.\

FOT. M. Kurdziel. Śniadanie, które przygotowała dla nas Brisa, mama koleżanki. Na zdjęciu widać Pao de queijo, mamao (owoc, który często pojawia się na stole w trakcie śniadania) i kawa. 

PAO DE BATATA
Kształtem i wielkością przypomina chlebek serowy, jednak tutaj składnikiem wiodącym jest ziemniak. Osobiście wolę bardziej pao de batata niż pao de queijo.


COXINHA
Coxinha da galinha to brazylijskie kotleciki z kawałkami kurczaka, cebuli i czosnku, które często podawane są z keczupem. Bardzo smaczne.


FOT : M. Kurdziel. Na talerzu mamy typowe salgadinho z mięsem w środku i sok truskawkowy z miętą. Za witryną widać coxinhas

MISTO QUENTE/JOELHO/ITALIANO
To rodzaj ciepłej kanapki przygotowywanej z serem i szynką i podawanej czasem z mlekiem lub częściej z kawą.

TAPIOCA DE QUEIJO/BEIJU
To rodzaj naleśnika z serem lub mięsem w środku prosto z Pernambuco. Bardzo łatwa do przygotowania samemu w domu, wystarczy tylko kupić tapiokę (produkt otrzymywany z manioku) w sklepie, rozsypać na rozgrzanej patelni i dodać trochę startego sera. Sprzedawana często na ulicach, mniej więcej podobnie jak krakowskie obwarzanki i kosztuje 5 BRL.


FOT. M. Kurdziel. Ostatnie sztuki pao de queijo.

Mogłabym wymieniać te wszystkie małe salgadinhos typu bolinho de chuva, empadinha, kibe itp. itd. jednak szczerze wątpię, czy dotrwalibyście do końca tego wpisu. Wybór tych małych przekąsek jest naprawdę ogromny i niekiedy samej ciężko zdecydować mi się na cokolwiek, więc najczęściej kończę z pao de queijo w ręce. Jako końcową superrewelację muszę wspomnieć o torta de frango (seriously?), czyli tort z kurczakiem, który też można znaleźć w każdej piekarni. Dla prawdziwego mięsożercy to dobra alternatywa w zamian za urodzinowy tort czekoladowy. (Tomek? ;D)


FOT.M. Kurdziel. Zdjęcie zrobione w jednej z piekarni przy Copacabana. 

Co do picia? Z moich obserwacji wynika, że największą popularnością cieszy się Matte Leoa, czyli rodzaj brazylijskiej herbaty, która sprzedawana jest prosto z lodówek. Oprócz tego, po śniadaniu można sięgnąć po filiżankę prawdziwej brazylijskiej kawy. Podobno najlepsze kawy pochodzą ze wzgórz Santos i Bahia Lavato. Typowe cafezinho podawane jest bez mleka i z dużą ilością cukru. Dla tych, którzy nie lubią pić kawy bez mleka istnieje bezpieczna opcja cafe com leite, którą często sama wybieram. Któregoś słonecznego dnia będąc na uczelni zatęskniłam za smakiem prawdziwego włoskiego cappuccino w związku z tym zdecydowałam się na zamówienie filiżanki. Myślę, że niejeden Włoch widząc jak Pani przygotowała moje zamówione cappuccino zabiłby ją na miejscu, albo jeszcze lepiej - zabiłby siebie. Po raz pierwszy dostałam cappuccino podgrzane w mikrofali o konsystencji tak gęstej, że włożona do filiżanki łyżeczka stała na baczność. Muito interessante.

Zdecydowanym numerem jeden pośród wszystkich proponowanych napojów są świeżo wyciskane soki. W Rio de Janeiro na każdym rogu znajduje się Casa de Sucos, gdzie za niewielkie pieniądze mamy pyszny sok. Można grymasić (sprawdzone), próbować różnych kombinacji smakowych – z dwóch, czasem trzech owoców (sprawdzone) i kupować sok na wynos (sprawdzone). Moim zdecydowanym faworytem jest kombinacja soku z pomarańczy i truskawek, zaraz potem pomarańcza z ananasem lub pomarańcza z arbuzem. Nie polecam soku bananowego z truskawkami z dodatkiem mleka – sok był tak gęsty, że z trudem przechodził przez rurkę. Dobra rada, lepiej poprosić o sok sem açúcar. W innym wypadku soki są bardzo, bardzo słodkie (to samo tyczy się popularnego napoju alkoholowego caipirinha – sempre sem açúcar ).

FOT. M. Kurdziel. Tak właśnie wygląda casa de sucos.

Brazylia jest ogromna (27 razy większa od Polski!) i tak naprawdę jedzenie różni się w zależności od stanu, w którym akurat przebywamy. Podobno najlepsze potrawy można znaleźć w Minas Gerais chociaż tego jeszcze nie sprawdziłam. Mam nadzieję, że choć trochę zachęciłam Was do przyjazdu do Brazylii i sprawdzenia wszystkich opisanych wyżej propozycji śniadaniowych. Mięsożercy przybywajcie!


Fot. M. Kurdziel


Fot. M. Kurdziel

  
Fot. M. Kurdziel
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...