poniedziałek, 7 września 2015

DAJWÓR 21, MEAT AND GO, WALENTY KANIA


Dobrze, że nie mieszkam na Kazimierzu. Nie zrozumcie mnie źle, uważam, że to jedno z lepszych miejsc w Krakowie, ale pewnie byłabym wtedy bardzo gruba i z bardzo pustym portfelem. Tempo pojawiania się nowych, ciekawych miejsc z jedzeniem w tej części Krakowa jest szalenie szybkie i nie ma chyba nikogo, kto by za nim nadążył. Tego lata postanowiłam jak najbardziej wykorzystać piękną pogodę i nie siedzieć w domu (czego efektem jest także zaniedbanie bloga), ale dzięki temu odkryłam kilka miejsc zdecydowanie wartych uwagi.
Jakiś czas temu przechodziłam koło Okrąglaka i pomiędzy masami ludzi czekającymi na zapiekanki zauważyłam nowy szyld. Moja ciekawość wzmogła się, kiedy na szybko sprawdziłam nazwę w Internecie i okazało się, że miejsce rekomenduje Wojciech Nowicki. Więcej mi nie trzeba.

Meat & Go, bo tak się to miejsce nazywa, podaje kanapki z wolno pieczonym mięsem. Ale cóż to za mięso! Mięciutkie, aromatyczne, rozpływające się w ustach… Spróbowałam dwóch kanapek, jednej na ostro, a drugiej w stylu Jerk Pork. Obie były świetne, ale ta druga szczególnie urzekła mnie sosem z pomarańczy, rodzynek, wina i goździków. Porcje mięsa w środku są na tyle słuszne, że nawet mój chłopak – mięsożerca był zadowolony. Jeżeli macie ochotę na mięso w bułce, a znudziły już się Wam burgery, nie czekajcie ani chwili i pędźcie do Meat&Go, bo takiego jedzenia  w Krakowie gdzie indziej raczej nie zjecie. Facebook klick!


Kolejnym świetnym miejscem, którego uroki odkryłam stosunkowo niedawno jest plac przy ulicy Dajwór 21 (ochrzczony przez moich znajomych Nowym Placem Hipstera). Stoi już tam kilka mobilnych restauracji, między innymi jedna z tortillami. Niestety, z mięs mają tylko kurczaka, który nigdy nie jest moim pierwszym wyborem, więc pewnie nieprędko się tam wybiorę. Gwiazdą tego miejsca jest jednak wąsaty dżentelmen związany na dobre i na złe z podrobami. Bardzo się cieszę, że ludzie powoli wracają do tych trochę zapomnianych składników potraw, które oprócz tego, że są pyszne, to jeszcze pełne składników odżywczych.
Walenty Kania, bo tak nazywa się ów człowiek, jest autorem książki „Kuchnia dla odważnych. Podroby”. Warto spojrzeć chociażby na spis treści, samych potraw z mózgu jest około stu. Nas podczas wizyty skusiło jednak co innego. Nie zjecie w Krakowie nigdzie takich kiełbas. Są po prostu fantastyczne. Zamówiliśmy jedną baranią i jedną kozią (jedliście kiedyś?) i do dziś nie możemy się zdecydować, która była lepsza. Jest to miejsce, do którego na pewno jeszcze nie raz wrócę i mam nadzieję, że trafię na jakąś potrawę z nerkami. Facebook klick!


Do kiełbas mój chłopak, któremu jedzenia zawsze mało, zamówił jeszcze opiekane ziemniaczki z budki obok (Ziemniaczki na Kazimierzu). Były bardzo smaczne, podobno dwa razy smażone i dwa razy przyprawiane mieszanką przypraw, w której główne skrzypce gra na pewno słodka papryka. Smak bardzo dobrze dopełniał sos majonezowy z chilli. Polecam wszystkim  znudzonym frytkami belgijskimi (ale nie wierzę, że są tacy). Facebook klick!




Tempo zmian na kulinarnym Kazimierzu jest oszałamiające. Bardzo żałuję, że jestem tam stosunkowo rzadko (ale mój portfel mówi co innego). Trochę za to wkurza mnie, że w okolice Rynku całkowicie zalane są zapiekankami i słabym kebabem i wcale nie wygląda na to, żeby coś miało się zmienić. Mam jednak nadzieję, że mylę się w tej kwestii i może wkrótce coś przyjemnie mnie zaskoczy?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...