W ostatnim tygodniu miałam okazję pojechać do Warszawy i uczestniczyć w warsztatach prowadzonych przez Grzegorza Łapanowskiego.Ich temat był bliski mojemu sercu: "Wołowina QMP w daniach z całego świata". Może właśnie dla tego świetnie wstawało mi się tego dnia, mimo, że budzik zadzwonił o 4.15 i musiałam zdążyć na pierwszy poranny pociąg z Krakowa do Warszawy.
Warsztaty zostały zorganizowane w ogródku restauracji BOATHOUSE, która znajduje się tuż przy Moście Łazienkowskim. Z ogródka doskonale widać Wisłę i duży zielony park. Przyjechałam sporo wcześniej przed rozpoczęciem zajęć, dlatego miałam sporo czasu, żeby się rozejrzeć po stanowiskach i spróbować doskonałych słodkości.
(Quality Meat Program) został stworzony przez Polskie Zrzeszenie Producentów Bydła Mięsnego i gwarantuje, że wołowina posiada odpowiednie parametry i jest produkowana według ściśle określonych reguł. Ważna jest rasa bydła, warunki hodowli i żywienia, transport, właściwe przechowywanie mięsa. Znak QMP na mięsie oznacza, że jest ono najwyższej jakości i będziemy mogli przygotować z niego prawdziwe cuda!
Zanim blogerzy zostali podzieleni na 4 zespoły do pracy z 4 szefami kuchni, pochodzący z Argentyny Martin Gimenez Castro (zwycięzca pierwszej edycji Top Chef) pokazał nam jak usmażyć doskonałego steka. Jest kilka zasad, o których należy pamiętać:
- mięso musi być w temperaturze pokojowej i musi być suche,
- solimy i pieprzymy z dwóch stron tuż przed smażeniem,
- smarujemy z dwóch stron olejem rzepakowym,
- smażymy na rozgrzanej patelni około 2 min i przekręcamy na drugą stronę,
- smażymy aż na mięsie pojawią się kropelki krwi i zdejmujemy z ognia,
- dajemy stekowi odpocząć 4-5 min i kroimy na plastry
Mięso usmażone w ten sposób jest przepyszne. Już 2 razy wykorzystałam ten sposób do przygotowania obiadu i za każdym razem byłam zachwycona efektem.
Każda z 4 drużyn miała do przygotowania 2 dania dla 25 osób. Pracowałam z Martinem, a pozostałe grupy z Grzegorzem Łapanowskim, Jurkiem Sobieniakiem (TVP 2) i Lilianą Filipiak (Top Chef). Menu było imponujące, mieliśmy pełne ręce roboty. Przygotowanie 25 porcji to bardzo trudna operacja logistyczna. Czułam się jak w restauracji i byłam bardzo szczęśliwa.
Dzięki powyższemu sposobowi przygotowywania rostbef zyskiwał delikatnie wędzony posmak. Spalone siano, tak to jest siano, wykorzystywaliśmy do dekoracji naszej potrawy.
A oto nasze dzieła:
Rostbef grillowany z pęczotto z serem roquefort, czosnkiem confit, palonym sianem i sałatką z musztardowca.
Chimichuri fajita z salsą z pomidorów, kwaśną śmietaną i kolendrą.
Antrykot z masłem miso, demi-glace, pak choi, prażonymi orzechami i pieczonym czosnkiem.
Gyutataki.
Polędwica wołowa z puree z topinambura, grillowanym szparagiem, koprem włoskim i demi-glace.
Wołowina w grzybach i winie.
Sezamowy stir fry.
A oto uczestnicy warsztatów po 4 godzinnym gotowaniu ;)
Gratuluję doświadczenia u mistrzów :)
OdpowiedzUsuń