Zastanawiacie się, który już raz w tym tygodniu czytacie, ze burgery wyszły z mody i już się ich nie jada? Ja przestałam liczyć gdzieś w okolicach dwudziestego piątego razu. Jest to trochę dziwne, biorąc pod uwagę, że w Krakowie chyba co dwa tygodnie pojawia się nowe miejsce, gdzie można zjeść to danie.
Jednym z nich jest Antler Poutine&Burger. Nie jest to jednak kolejny klon Love i Moa. Antler od swojej konkurencjo odróżnia się tym, że można tam zjeść tradycyjna kanadyjską przekąskę, czyli właśnie poutine. Są to mocno usmażone frytki polane sosem pieczeniowym i posypane cheddarem. Nie jest to raczej danie specjalnie dietetyczne i na pewno nie będę tego jeść za często, ale była to ciekawa alternatywa dla zwykłych frytek. W Kanadzie podobno jest to powszechnie stosowane lekarstwo na kaca. I myślę, że do tego najlepiej się nadaje. Tomek zjadł całą porcję błyskawicznie i był zadowolony. Ale w sumie Tomek i frytki to prawie zawsze szczęśliwy związek.
Co do burgerów, to nie można im za wiele zarzucić. Mięso jest bardzo smaczne, dodatki świeże. Tylko bułka jest trochę za miękka i za duża w stosunku do reszty, co trochę przeszkadza w jedzeniu. Ja nieopatrznie zamówiłam sobie najostrzejszego burgera w karcie i nie zjadłam go do końca. Tomek zjadł. Dużym atutem Antler jest to, że można zamówić mniejszego burgera, który kosztuje około 12 złotych i ma dla mnie idealny rozmiar.
Podsumowując, Antler Burger & Poutine to fajne miejsce, jeżeli chcecie zjeść szybko i niekoniecznie wydawać przy tym 20 złotych. Jest trochę z tyłu za Streat Slow Food i Beef Burger, ale też ma swój urok. Warto sprawdzić.
Oj nie prawda, teraz dopiero burgery robią się szałowo modne :D A miejsc gdzie można zjeść takiego prawdziwego jest coraz więcej. I im większy tym lepszy ;D No i właśnie w tym tkwi ten trend, żeby wybierać właśnie te prawdziwe hamburgery z prawdziwego zdarzenia a nie z sieciówek, taki to dopiero smakuje mmm.... ;)
OdpowiedzUsuńPs. Że takie frytki to idealny sposób na kaca to normalne - tłuściutkie i pełne kalorii :D Ja też pewnie taką porcję wciągnełabym w kilka chwil - kocham fryty, zresztą wszystko co z ziemniaka xP
hah.. burgery były i będą na razie w modzie, ale fakt-wszelkie restauracje, bary, czy tam bistra wychodza teraz jak grzyby po deszczu :D
OdpowiedzUsuńTen wpis jest bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuń