To była
już nasza trzecia wizyta w krakowskim
LoveKrove. Powiecie, ot burger. Co w tym może być ciekawego. I tu się
pomylicie.
LoveKrove
jest knajpą mieszczącą się na krakowskim Kazimierzu, czyli prawdopodobnie
jednym z fajniejszych miejsc na świecie. Dokładnie mieści się ul. Brzozowej 17 . Lokal jest połączony z galerią Radar, często organizowane
są tutaj różnego rodzaju wystawy. Od jakiegoś czasu w każdą niedzielę można tu przyjść
na brunch i spróbować różnych ciekawych tart, ciast, sałatek i kanapek. Specjalnością
tej restauracji pozostają jednak burgery, chociaż ostatnio karta została
poszerzona także o inne potrawy: chrupiące bagietki i gorące panini.
Z
burgerami w naszym kraju jest tak, że niby są wszędzie, ale jakby nigdzie nie
było. No bo te buły z czymś, co kiedyś, przed zebraniem z podłogi i ponownym
przemieleniem, było mięsem, ciężko za burgery uznać. Z LoveKrove jest inaczej.
Siłą tej restauracji jest właśnie bardzo dobrze przyprawione i przyrządzone
mięso wołowe oraz dodatki, których połączenie przyprawia o zawrót głowy. Bo o
ile ser pleśniowy i oliwki są często spotykane, to czy ktokolwiek z was połączyłby
mięso, grillowanego buraka, ananasa i majonez? Tutaj wszystko smakuje idealnie
i mimo, że jedliśmy póki co tylko kilka burgerów to zdecydowanie mamy ochotę na
więcej! Niestety pieczone ziemniaczki z każdą wizytą coraz mniej nam smakują.
Do tej
pory spróbowaliśmy:
Alvaro,
który jest dla nas absolutnym numerem jeden. Z chorizo i tabasco. Pikantny
burger, który był dla nas inspiracją do Domowe burgery z chorizo, tabasco, jajkiem i roszponką
Luciano,
burger z gorgonzolą. Bardzo ciekawe połączenie smaków.
George z
guacamole i bekonem.
Santiago
z suszonymi pomidorami, oliwkami i camembertem.
bardzo lubię tę knajpę. i Waszego bloga.
OdpowiedzUsuńAnonimowy, dziękujemy za miłe słowa. Niedługo więcej recenzji krakowskich knajp ;D
OdpowiedzUsuńBrzmi i wygląda bardzo smacznie. Jak będę następnym razem w Krakowie to chętnie zajrzę :)
OdpowiedzUsuńzdecydowanie warto. na naszej smakowej mapie Krakowa to niekwestionowany numer 1!
OdpowiedzUsuńma jedną wadę - ciężko wepchnąć do ryja. :)
OdpowiedzUsuńJa jadłam Pierre i bardzo mi smakował :)
OdpowiedzUsuń